Czy warto inwestować w obligacje korporacyjne?

Średnie oprocentowanie obligacji korporacyjnych, dostępnych dla inwestorów indywidualnych wynosi 9,54 proc. To dużo – niemal trzy razy – więcej niż oferują banki. Ale eksperci przypominają, że to inwestycja obarczona ryzykiem, a nie stuprocentowo pewna lokata bankowa.

Coraz niższe oprocentowanie bankowych lokat sprawia, że klienci banków szukają innych – bardziej zyskownych – form lokowania gotówki: do łask wracają fundusze inwestycyjne, klienci pytają w bankach o zapomniane nieco produkty strukturyzowane, szukają możliwości zakupu obligacji. Najchętniej – nieskarbowych, bo one również są małoatrakcyjnie oprocentowane. Jedną z opcji są obligacje emitowane przez różne firmy.

To przekłada się na dynamiczny rozwój rynku Catalyst, na którym prowadzony jest handel papierami dłużnymi. Rośnie liczba emitentów, przybywa również inwestorów.

Problem jednak polega na tym, że firmy emitujące obligacje są niejednokrotnie w bardzo kiepskiej sytuacji finansowej, a inwestorom brakuje doświadczenia, pozwalającego rozsądnie ocenić ryzyko.

Widzą oni wyłącznie różnicę między bankowym oprocentowaniem depozytów (czyli ok. 3,2 proc. w skali roku, czerwiec 2013), a kuponem od obligacji korporacyjnych, którego średnia wartość przekracza 9,5 proc. Większość inwestorów rzeczywiście może się cieszyć z wysokich zysków, jednak nie można zapominać, że obligacje korporacyjne to instrument wysokiego ryzyka.

Że to ryzyko jest realne, a nie tylko hipotetyczne, świadczą konkretne przykłady. Tylko w maju 2013 roku swoich obligacji nie wykupiły Gant, Miraculum oraz Widok Energia. W marcu z wnioskiem do sądu o ogłoszenie upadłości zgłosiła się spółka Timberone – dwie serie jej obligacji wciąż są w obrocie.

Inwestorzy, którzy rozważają ulokowanie swoich pieniędzy w papierach dłużnych firm muszą pamiętać, że w przeciwieństwie do bankowych lokat nie ma żadnych systemowych gwarancji zwrotu choćby kapitału. Gwarancje takie mogą być – w przypadku obligacji – ustanawianie przez emitenta fakultatywnie. W razie problemów z uregulowaniem zobowiązań wobec inwestorów jakość zabezpieczenia (jeśli w ogóle jest ustanowione) podlega rynkowej weryfikacji (może to być np. poręczenie osób trzecich, zastaw na akcjach czy hipotece, ale również np. na linii technologicznej czy znaku towarowym). W wielu przypadkach zabezpieczenie jest mało zbywalne, czyli praktycznie z punktu widzenia inwestora nie ma dużej wartości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *